Przemyślenia

Trudy bycia… uśmiechniętym

Jak jeszcze raz usłyszę, żebym się uśmiechnęła, to normalnie oszaleję. Weź przyzwyczaj ludzi do notorycznie uśmiechniętej buzi i żartu sypanego z rękawa. Dziś najogólniej pisząc, nie mam humoru, ot i tyle. Każdy ma prawo go gorszego dnia, nieprawdaż?!

Niby prawda z tych oczywistych, ale czemu zatem znajduje się tylu terapeutów. Paradoksalnie słysząc: „uśmiechnij się”, chcę raczej gryźć, niż szczerzyć się.

Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego słynni komicy chorują tak często na depresję. Stale muszą zderzać się z jednokierunkowymi oczekiwaniami: poczucie humoru, dobry nastrój i uśmiech. A przecież bycie zabawnym, to także ciężka robota, która wymaga pokonania nie raz samego siebie. Gdzieś wyczytałam, że odczuwając radość, szczęście możemy odczuwać jeszcze wiele innych emocji, popadając w smutek trudno dopuścić do siebie słońce. Zatem ile może kosztować żart, gdy całym sobą czujemy się źle?!

Tak po trosze trudno w komiku dostrzec „normalnego” człowieka z problemami, który także ma prawo do trudnych emocji. Zdejmując maskę „clowna” pokazuje swoje prawdziwe oblicze, niekoniecznie przyjazne.

Będąc na wycieczce za czasów szkolnych jeszcze, spotkaliśmy, całą chmarą, Wiktora Zborowskiego. Zawsze uważałam, że to wesoły gość, a tu ściana. Nie dość, że nie dał autografu, to jeszcze potraktował nas z góry i wrecz z pogardą, a jego twarz wyrażała jedno: ponuractwo. Zjechaliśmy go równo, a w istocie przecież miał prawo do bycia sobą, a jeśli nie sobą, to po prostu do gorszego dnia.

Na depresję chorowali bądź nadal chorują najwięksi: Woody Allen, Jim Carrey, Robin Williams, nie żyjący już Benny Hill, Ben Stiller czy James Belushi. Terapie, specjaliści, kliniki psychiatryczne… druga strona bycia komikiem.

Patrząc na polskie podwórko, doceniam starania Andrzeja Grabowskiego, by każda kolejna rola różniła się znacznie od tej, granej w „Kiepskich”. W sumie P. Grabowski do wesołków nie należy, a że rozśmiesza miliony przed telewizorem to, jak sam powiedział, łatwe nie jest.

Na koniec zostawiam Was z gościem, który choruje na porażenie mózgowe i jak nikt inny potrafi się śmiać z siebie i swoich wad – Josh Blue.